Referral code for up to $80 off applied at checkout

Sharon Van Etten’s ‘Epic,’ Reimagined

Rozmawiamy z autorem piosenek o ponownym wydaniu albumu, ponad dekadę później

On March 30, 2021

Photo by Jen Rosenstein

In the back of Sharon Van Etten’s “Edward Scissorhands” yard sits a studio dappled in California light. The artist, who spent years living in New York, decamped to Los Angeles in the fall of 2019. She needed more space. Living in a one-bedroom apartment in Brooklyn with a small child was challenging. The dream of a backyard called to her. When she came to the West Coast to visit musician friends, she noticed how they all had enough room to spread out and make art. So, she decided to try it out for herself.

Kiedy rozmawiamy przez telefon na początku marca, w Los Angeles jest chłodno. Noc wcześniej deszcz i błyskawice spadły jak fale, więc Van Etten ma na sobie sweter, gdy pije kawę. Drzwi do domu są otwarte. Naprzeciwko niej znajdują się dwie szopy, jedna to jej studio, a druga należy do jej partnera, Zeke'a Hutchinsa. Kiedy okna są otwarte, mogą słyszeć, jak pracują nawzajem. Przez ostatni rok, odkąd mieszkają w tym domu, prawie codziennie odwiedza swoją małą oazę w ogrodzie. Van Etten wchodzi tam, aby pisać muzykę. To nie było łatwe, ale pomogło jej uzdrowić się i rozplątać zakamarki jej umysłu w takim skomplikowanym, przerażającym i dziwnym czasie.

„W dobre dni,” powiedziała, „włączam maszynę perkusyjną, siadam do fortepianu lub z gitarą czy też organami albo syntezatorem czy jakimś innym instrumentem i po prostu gram, aż poczuję melodię.” A w złe dni stara się zdjąć presję, mając zasadę, że „nikt nigdy nie będzie musiał tego usłyszeć, lecz aby móc dalej rozwijać mój głos i słowa, muszę to robić, inaczej zniknę.” Ta zasada i proces prowadzą Van Etten, która od apogeum lat dwutysięcznych wydała wspaniałe, przejmujące i mięsiste płyty, do złożenia swojego najnowszego albumu, który jeszcze nie jest gotowy, ale stoi na krawędzi narodzin.

W tej chwili, jest w bardziej refleksyjnym nastroju. Jej przełomowy album, Epic, który ukazał się w 2010 roku, ma już ponad dekadę. Aby to uczcić, postanowiła zebrać wielu swoich przyjaciół i bohaterów, aby zinterpretowali każdą z siedmiu krystalicznych piosenek albumu. Efektem jest zbiór piosenek, który działa jak pętla zwycięstwa, jak mixtape, jak ukochany antyczny quilt. Na płycie znajdują się wkłady osób ranging from St. Panther, o której Van Etten dowiedziała się słuchając radia w swoim samochodzie, po Fionę Apple, artystkę, której słucha od nastoletnich lat.

„Jestem emocjonalnie wszędzie, gdy słyszę te covery,” powiedziała. „Kiedy usłyszałam, jak Aaron [Dessner] i Justin [Vernon] wykonują ‘A Crime’, poczułam, że przybijają mi piątkę z drugiego końca kraju. A potem, gdy usłyszałam IDLES wykonujących ‘Peace Signs’, poczułam, że to znów był wewnętrzny głos, którego wtedy nie miałam, oni go znaleźli. Czułam, że próbują namówić mnie do surfingu w tłumie z drugiej strony Atlantyku,” kontynuowała. Jest też cover jej piosenki „Save Yourself” w wykonaniu Lucindy Williams. Ten wydawał się szczególnie surrealistyczny i wyjątkowy. Van Etten wskazuje Williams jako kogoś, kto przybliżył ją do jej matki. Kogoś, kto stworzył muzykę, która głęboko rezonowała z nią na niemal duchowym poziomie przez większość jej życia.

Epic oznacza wiele dla Van Etten. Oznacza osiągnięcie sukcesu jako artystka, a także reprezentuje okres w życiu Van Etten, kiedy nauczyła się być pewna siebie, kiedy cieszyła się z bycia młodą i życiem w Nowym Jorku, kiedy pokonywała tysiące mil w swoim Subaru, aby być osobą grającą solowy akustyczny występ na festiwalu metalowym. Kiedy przeprowadziła się po raz pierwszy do Nowego Jorku, powiedziała mi, że była tak nieśmiała, że „dosłownie obcinałam sobie włosy, aby zasłonić oczy, by nie musieć patrzeć ludziom w oczy.” Przyjaciele z miejsca Zebulon pomogli jej wyjść z jej skorupy. Miała tam rezydencję. To uczyniło z niej artystkę, którą jest dzisiaj. To wznowienie Epic jest częściowo dedykowane temu miejscu, tej przestrzeni w Nowym Jorku, która była jej społecznością, jej wybraną rodziną.

Za dziesięć lat, Van Etten właśnie przekroczyła 40-tkę i ma czteroletniego syna. Jej dni w Zebulon są za nią, ale pozostaną w niej na zawsze. „Myślę, że artyści, którzy byli otwarci na to, naprawdę reprezentują wszystkie małe głosy w mojej głowie, wszystkie wpływy przez lata aż do teraz, i jestem podekscytowana, że to będzie dzielone z wszystkimi,” powiedziała.

Na swoje 40. urodziny pojechała na kilka dni do Joshua Tree, sama. Jej partner podarował jej maszynę do pisania, a ona udała się w świetlistą, pustynną przestrzeń, aby usiąść w ciszy i pisać teksty bez muzyki. Pisała, a potem czytała to, co napisała. Robiąc to, zbliżała się do swojej prawdy, tego, co chciała powiedzieć, jak chciała brzmieć w tej najnowszej odsłonie swojego sztuki. Postanowiła, że potrzebuje czasu, więc dała go sobie. Czas, i to w dużej ilości, w końcu jest formą łaski, formą miłości.

SHARE THIS ARTICLE email icon
Profile Picture of Sophie Kemp
Sophie Kemp

Sophie Frances Kemp jest pisarką z Brooklynu, pochodzącą z Schenectady w stanie Nowy Jork. Jej prace były wcześniej publikowane w amerykańskim Vogue, Pitchfork, GARAGE i NPR.

Join the Club!

Join Now, Starting at $36
Koszyk

Twój koszyk jest obecnie pusty.

Kontynuuj przeglądanie
Similar Records
Other Customers Bought

Darmowa wysyłka dla członków Icon Darmowa wysyłka dla członków
Bezpieczne i pewne płatności Icon Bezpieczne i pewne płatności
Wysyłka międzynarodowa Icon Wysyłka międzynarodowa
Gwarancja jakości Icon Gwarancja jakości