Referral code for up to $80 off applied at checkout

Exene Cervenka rozmawia o 'Los Angeles' od X i co sprawia, że płyta wydaje się ponadczasowa

On February 6, 2019

Wczesne dni punkowej sceny w Los Angeles są trudne do opisania zwięźle. W tamtym czasie punk był wciąż mglistym pojęciem, ponieważ nadano mu nazwę zaledwie kilka lat wcześniej, gdy fala zespołów, które powstały i wydały płyty w 1977 roku, zwróciła uwagę mediów. Podczas gdy punk wybuchał w Nowym Jorku i Londynie, scena w Los Angeles była już w swoich wczesnych etapach, z Screamers, Weirdos, a nawet prymitywną inkarnacją Go-Go's, które wszystkie grały w mieście. Z biegiem lat, a z sceną budującą się wokół klubu Brendana Mullena The Masque, punk w L.A. stał się placem zabaw dla świata zespołów, które dzieliły tylko drobne podobieństwa dźwiękowe, ale znalazły wspólnotę w swoim nieustępliwym podejściu do tej nowej formy muzyki.

W środku tego wszystkiego była X, zespół założony, gdy basista i wokalista John Doe odpowiedział na ogłoszenie zamieszczone przez Billy'ego Zooma, gitarzystę szukającego kogoś do założenia własnego zespołu. Wkrótce dołączył perkusista D.J. Bonebrake oraz wokalistka Exene Cervenka. Fakt, że trzech członków zespołu pochodziło z Illinois, świadczył o podświadomej pokrewności myśli, a ich twórcza fuzja narodziła odrębną muzykę. Po dwóch singlach, X wydało swój debiutancki album, dziewięcioutworowy, 28-minutowy album znany jako Los Angeles. Wyprodukowany przez klawiszowca The Doors, Raya Manzareka — i zawierający covery The Doors — Los Angeles przekształciło prostą złość punk rocka w coś bardziej wyrafinowanego i literackiego.

Chociaż nadal zanurzone w pierwotnej ferwencji swoich rówieśników, Los Angeles przypominało wczesne dni rock 'n' rolla w sposób, w jaki nieliczni punkowcy do tej pory się odważyli. Zoom był bardziej utalentowanym muzykiem niż większość gitarzystów w jego otoczeniu, a jego zwinne dźwięki miały dług wdzięczności wobec Chucka Berry'ego, a nie Johnny'ego Ramone'a. Podobnie, fakt, że Cervenka i Doe dzielili się wokalami w całym albumie, dodawał głębi, ponieważ ich komplementarne zakresy wokalne i szorstkie opowieści o miejskim życiu L.A. nadawały całemu Los Angeles uczucia klasycznego filmu noir. Teraz, prawie 40 lat później, Fat Possum ponownie wydaje Los Angeles, wraz z trzema innymi klasykami X z wczesnych lat 80. I czując to, nadeszła dobra chwila, aby porozmawiać z Cervenka o Los Angeles, jak trafiła do Kalifornii i co sprawiło, że tamten czas był tak płodny dla twórczości.

VMP: Więc zanim przejdziemy do samego albumu, powiedz mi trochę o tym, co przyciągnęło cię do miasta Los Angeles na początku.

Exene Cervenka: Mieszkałam w Tallahassee w Florydzie; miałam 20 lat. Miałam samochód, nie miałam pracy, mieszkałam z przyjaciółką i musiałam wyjechać z Tallahassee. To było okropne miejsce do życia w 1976 roku. Ktoś zadzwonił do mnie i powiedział, że wybiera się do San Francisco i potrzebuje kogoś, kto pomoże zapłacić za paliwo. Miałam jednego przyjaciela w Los Angeles, więc pomyślałam: „Oto moja szansa, aby uciec z Florydy.” Zadzwoniłam do mojej przyjaciółki w Santa Monica, na południu Kalifornii, niedaleko Los Angeles, i zapytałam, czy mogę tam przyjechać. A ona powiedziała: „Tak.” Wsiedliśmy do samochodu z 180 dolarami i walizką, a gdyby ktoś powiedział, że wybiera się do Chicago, poszłabym do Chicago, naprawdę mnie to nie obchodziło. Jeśli miałam przyjaciela, u którego mogłam zostać, wystarczyło, aby zacząć. Kiedyś można było po prostu tak zrobić. Mogłaś znaleźć pracę, wynająć mieszkanie, było to dość łatwe w tamtych czasach.

Co czułaś, że tracisz w Florydzie? Co sprawiło, że poczułaś potrzebę wyjazdu?

Wszystko. Dorastałam na wsi w Illinois, miałam 20 lat i nigdy wcześniej nie mieszkałam w tak dużym mieście. Nie miałam pojęcia, że w Kalifornii są nawet góry. Wszystko było po prostu całkowicie, i absurdalnie, niesamowite. Były dobre rzeczy związane z Florydą, ale w 1976 roku Kalifornia była najlepszym stanem do życia. Miał najlepszy system edukacji, najlepsze autostrady, całe stare Hollywood wciąż tam było, i tak dalej. To było niesamowicie fajne i historyczne miejsce. Bardzo interesowałam się filmami niemymi, to było prawdziwe królestwo dla kogoś, kto kochał przeszłość, jak ja. A wtedy było też dużo wolności. Na chodniku przed Whiskey [a Go Go] byli Hells Angels. To był naprawdę wspaniały okres, gdy ludzie się jednoczyli.

Najbardziej podobało mi się to, że od razu przeprowadziłam się do Venice w Kalifornii i zaczęłam pracować w Beyond Baroque, gdzie poznałam Johna kilka miesięcy później. Nie wiedziałam, co chcę robić w życiu, ale chciałam pisać — chciałam być poetką. Poznałam Johna, opowiedział mi o Masque, więc w ciągu kilku miesięcy, gdy tam byłam, już spędzałam czas z Johnem i chodziłam do Masque. W ciągu roku Billy, John i ja graliśmy razem. W tamtych czasach wszystko działo się szybko. Mieszkałam w naprawdę złej okolicy, ale teraz to najdroższe miejsce do życia.

Kiedy przyjechałaś do Los Angeles, miałaś wrażenie, że udało ci się szybko znaleźć społeczność o podobnym myśleniu?

Nie, nie. W ogóle nie. Nie idealizuję tego; jestem osobą realistyczną. Było kilku bogatych ludzi w Malibu i gdzie indziej, ale to nie miało dużego związku z hollywoodzką społecznością ani grupą z East L.A. W Kalifornii było po prostu mnóstwo zwykłych ludzi. W tamtych czasach miasta jak Downey wciąż miały aerospace i miejsca pracy, a system edukacyjny był najlepszy w kraju. To było miłe miejsce dla wszystkich różnych grup społecznych, a większość czasu, choć nie zawsze, jakoś współistniało pokojowo. Wiele osób w pierwszych dniach myślało, że wszyscy mamy majątki i baseny, ale byliśmy szczęśliwi, jeśli mieliśmy telefon i samochód. Ale czynsz wynosił 500 dolarów miesięcznie. Wszystko, czego potrzebowałeś, to jakaś marnie płatna praca, a potem wieczorem chodziłeś na koncerty lub grałeś muzykę.

Biorąc pod uwagę, że scena w L.A. nie była tak mocno ugruntowana, czy miałaś wrażenie, że X miał więcej przestrzeni, aby ukształtować się w zespół, jakiego pragnęliście, zamiast musieć dopasować się do ustalonego brzmienia?

Było to całkowicie, w 100 procentach otwarte. Nie było żadnych kryteriów, żadnej cenzury, żadnych aspiracji typu: „Jeśli zrobimy to w ten sposób, dostaniemy kontrakt z wytwórnią.” Nikt się tym nie przejmował w tej scenie. Jedyną rzeczą, którą media się interesowały, był Nowy Jork i Londyn, więc byliśmy po prostu dziećmi, które miały dobrą zabawę. Dopiero, gdy przyszedł Ray [Manzarek], ale nawet wtedy, inżynieria w L.A. była wówczas tak straszna, że nie mieliśmy świetnych studiów. Nagrywaliśmy z Gezą X, albo był jakiś inżynier, który pracował w record plant i mówił: „Hej, nikt tu dzisiaj nie przychodzi, czemu byście nie weszli i nie nagrali przez cztery godziny?” Zespoły to robiły, albo z Dangerhouse, ale lubię myśleć o tym jak o tworzeniu w próżni. Nikt nas nie krytykował ani nie chwalił, ani nawet się tym nie przejmował, więc byliśmy wolni, aby być tak niezależnymi i oryginalnymi, jak chcieliśmy. Dlatego scena punk w L.A. wyglądała tak. Mieliśmy Plugz, Bags, następnie X, Weirdos, Nervous Gender, Alley Cats, Zeroes, Blasters, Go-Go's, wszystkie te zupełnie różne zespoły — żaden zespół nie brzmiał podobnie w tamtych czasach, ani nie wyglądał podobnie. To była wolność — wolność, wolność, wolność.

Jeśli chodzi o pisanie Los Angeles, wydaje się, że miałaś bardzo unikalne podejście do pisania piosenek, zwłaszcza tekstów. Jak ten styl pisania znalazł się w X?

To mój styl pisania, a także styl pisania Johna. Tak po prostu postrzegaliśmy świat. Niektóre piosenki zostały napisane jeszcze przed tym, jak mnie poznał. Ale „The World’s A Mess; It’s In My Kiss” napisałam głównie w Baltimore, kiedy byłam tam sama w 1978 roku. To wciąż było Baltimore Johna Watersa w tym czasie, co było dość inspirujące. Jeśli nigdy nie byłeś w takim mieście, będąc w Baltimore, naprawdę inspiruje cię do napisania czegoś — czegokolwiek. Napisałam dużo w zaledwie kilka dni, ponieważ to było zupełnie nowe doświadczenie i widziałam świat w inny sposób.

Piszę od 12 roku życia i nie jestem wykształconą pisarką, chociaż bardzo starałam się być dobrą pisarką, ale po prostu patrzysz na rzeczy i próbujesz je wyrazić. To ta wschodnia filozofia: „Patrz na wszystko, jakbyś widział to po raz pierwszy.” Nawet jeśli to łyżka. Zawsze miej ten nowy sposób patrzenia na życie i nowy sposób pisania o tym. Tacy byliśmy wtedy, i to stało się ogromną częścią naszego stylu pisania. W tym momencie nigdy nie czytałam Charlesa Bukowskiego, Jamesa M. Caina ani Raymonda Chandlera, po prostu wtedy pisałam. Te porównania są w porządku, ale kto wie, jak bardzo są aktualne?

A w niektórych z tych piosenek, jak „Los Angeles” i „Johnny Hit And Run Pauline,” pokazywałaś bardzo bezpośrednią relację z mrocznego oblicza miasta. Czy to w jakiś sposób było odpowiedzią na bardziej dydaktyczne, hasłowe teksty punkowe tamtych czasów?

Nie, nikt o tym wtedy tak nie myślał — to by było znacznie bardziej intelektualne. Nie było nic do zareagowania wtedy. Kiedy pisaliśmy Los Angeles, nie mówiliśmy: „W społeczeństwie jest pustka w związku z tym rodzajem materiału, który się pisze.” Społeczeństwo było wtedy całkowicie otwarte, można było robić cokolwiek się chciało. Nie trzeba było być reakcyjnym. A w tym wszystkim było wiele ryzyka związane z podążaniem swoją drogą, i dlatego wiele osób chce sprawdzić, co robią inni i jak to się przyjmuje. Może to jest też tak, że: „Cóż, nikt tego jeszcze nie zrobił, mogłabym być naprawdę oryginalna, jeśli podejdę do tego z tej perspektywy.” Ale to wtedy nie było problemem. Kiedy zaczynaliśmy, rock 'n' roll miał może 30 lat, a może nawet nie. Zaczęło się znacznie wcześniej, jeśli myślisz o gospel, ale to porównujesz do 75 lat rock 'n' rolla. Jesteś w zespole teraz, masz dziesiątki lat muzyki patrzącej ci prosto w twarz i masz być oryginalny i wymyślić coś, czego nikt wcześniej nie zrobił? Więc myślę, że teraz trudniej jest to zrobić.

Myślisz, że to ma wpływ na to, dlaczego album przetrwał próbę czasu? Nie był przemyślany, nie był naprawdę zrobiony i to była po prostu naturalna kreatywna impulsywność wyrażająca się w 28 minutach?

Myślę, że miał dobre piosenki, a ludzie po prostu lubią dobre piosenki. Istnieje kontekst historyczny, a wiele osób mówi: „O, kobieta w zespole,” ale cokolwiek. Uważam, że piosenki są dobre. I wiem to, ponieważ wciąż je gramy na żywo i nadal je kocham, a ludzie wciąż uwielbiają je słuchać. Ludzie lubią dobre piosenki. Włączasz radio i możesz polubić piosenkę bez wiedzy, kto ją śpiewa lub kiedy została nagrana, po prostu ją lubisz. To ma wiele wartości.

Oczywiście były zespoły robiące podobne rzeczy w tamtym czasie, ale wczesne materiały X wciąż brzmią wyraźnie jak X. W przeciwieństwie do wielu zespołów punkowych, które stały się pewnymi wzorcami, dlaczego uważasz, że X potrafił przez tak długi czas brzmieć tak singularnie?

Ma to element ponadczasowości, który jest potrzebny. Weź Billy'ego [Zoom], jednego z najwybitniejszych gitarzystów wszech czasów. Grał na siedmiu instrumentach, gdy miał pięć lat. Był geniuszem, ale bardzo dziwnym. Bardzo dowcipny i bardzo mądry, ale bardzo dziwny. Ale weźmy pod uwagę The Cramps, którzy są bardzo naśladowani, ponieważ rzeczy takie jak psychobilly już istniały i uczynili to swoimi. Uwielbiam The Cramps, to jeden z moich ulubionych zespołów wszech czasów, ale ludzie mogą ich trochę naśladować, ponieważ są bardziej osadzeni w czymś. Ale z nami to nie jest takie proste. Mamy bardzo utalentowanych muzyków, więc to odpowiada temu, a jeśli jesteś w literackiej kwestii, przyciąga to pisarzy. Ale nawet jeśli nie słuchasz tekstów, i nie wiesz, o czym są te piosenki, wciąż możesz się nimi cieszyć. Są głębokie i mroczne, ale muzyka jest bardzo wesoła i radosna. Po prostu wiem, dlaczego lubię muzykę, i myślę, że ludzie lubią ją z tych samych powodów.

X regularnie koncertuje od końca lat 90-tych, ale dopiero niedawno oryginalny skład wrócił do studia, aby stworzyć nową muzykę. Dlaczego tak długo zajęło to, aby to się zrealizowało? Czy czas po prostu nie był odpowiedni? Czy nie wydawało się to organiczne?

Nigdy tego nie szukasz. Rzeczy dzieją się, kiedy się dzieją. Po prostu tak się ułożyło. W zespole było dużo wątpliwości, myśli: „Ludzie nie chcą słuchać nowych rzeczy” albo „A co, jeśli to nie będzie tak dobre?” Dużo niepewności. Radziliśmy sobie bardzo dobrze na żywo, a ludzie mieli inne projekty, więc to było trochę lenistwa i trochę lęku. Kiedy nagraliśmy album Live In Latin America, DJ [Bonebrake] i ja mieliśmy Roba Schnapfa jako producenta, a DJ i ja byliśmy tymi, którzy pracowali z nim. I wyszło to świetnie, było bardzo pozytywne i ludzie chcieli czegoś innego od X. To uświadomiło wszystkim, że: „Cóż, jeśli tego chcą, mogą jeszcze bardziej polubić te nowe rzeczy.” Nie chcę mówić, co zrobiliśmy, bo to nie jest jeszcze gotowe i na pewno są tam nowe elementy, ale myślę, że to, co powiedziałeś, jest trafne. „Czy czas jest odpowiedni? Nie, jeszcze nie.” Może to było po prostu tak, że gdy już ustaliliśmy, że nigdy więcej nie nagramy, nagraliśmy. Kiedy jesteś młodszy, wszystko się dzieje i idziesz za tym, a my potrzebowaliśmy, żeby to się wydarzyło.

To wydaje się być bardzo zgodne z początkowym duchem zespołu. Powiedziałaś wcześniej, że to nie była jakaś przesadnie intelektualna sprawa, że wszystko działo się naturalnie. Więc wydaje się odpowiednie, że w ten sposób potoczy się to teraz.

Myślę, że tak. To znaczy, że z całym tym życiem też lubimy zarabiać na życie. To nie tak, że każdy z nas ma mnóstwo pieniędzy w kieszeni czy coś takiego. Jestem najemcą. Nie jesteśmy idealnie zabezpieczeni na resztę naszych żyć. Będziemy pracować, dopóki nie będziemy mogli pracować więcej, i lubimy to. Gdybyśmy nienawidzili tego, nie robilibyśmy tego. W naszym wieku nie możemy udawać, że to robimy. Jesteśmy w vanie, nie zatrzymujemy się w super drogich hotelach, jeździmy cały dzień, gramy przez półtorej godziny, jesteśmy starzy, a to jest trudne.

To praca.

To jest praca. Czas spędzony na scenie nie jest częścią pracy, ale wszystko inne tak. Kocham to, cieszę się, że to robię, a będę smutna, gdy to się skończy, ale nie mogę kontrolować wszechświata.

Podziel się tym artykułem email icon
Profile Picture of David Anthony
David Anthony

David Anthony był poprzednim redaktorem muzycznym w The A.V. Club oraz jest niezależnym pisarzem, którego prace były publikowane w NPR, Noisey, Bandcamp Daily, The Takeout i innych. Jak większość ludzi, prowadzi więcej podcastów, niż jest to naprawdę potrzebne. Krill na zawsze.

Koszyk

Twój koszyk jest obecnie pusty.

Kontynuuj zakupy
Podobne płyty
Inni klienci kupili

Darmowa wysyłka dla członków Icon Darmowa wysyłka dla członków
Bezpieczne i pewne zakupy Icon Bezpieczne i pewne zakupy
Wysyłka międzynarodowa Icon Wysyłka międzynarodowa
Gwarancja jakości Icon Gwarancja jakości