W sierpniu członkowie Vinyl Me, Please Essentials otrzymają ekskluzywną edycję The Center Won't Hold, dziewiątego LP legendarnej rockowej grupy Sleater-Kinney. Edycja Vinyl Me, Please jest dostępna na ekskluzywnym czerwonym winylu, w sakiewce flip-on z foliowym nadrukiem. Przeczytaj poniżej szczegóły naszej publikacji. Możesz zarejestrować się, aby otrzymać to tutaj.
VMP: Powiedz mi, dlaczego wybraliśmy Sleater-Kinney.
Amileah Sutliff, Redaktor Naczelny, przeprowadziła wywiad z zespołem dla VMP: Na początek, to, że mamy nowy album Sleater-Kinney jest świetne. Poprzedni album był zaskoczeniem, ten album był zaskoczeniem… w dosłownym sensie, są ikoną. Więc kiedy usłyszałem, że mamy szansę przesłuchać nowego albumu Sleater-Kinney — nie wspominając o tym, że St. Vincent go wyprodukowała — byłem na pokładzie jeszcze zanim go usłyszałem. A potem go usłyszałem i byłem jeszcze bardziej na pokładzie; to świetna płyta.
Więc, wydają stosunkowo rzadko? Przy tak wielu niespodziankach, jak często wydają nową muzykę?
Historia ich zespołu była dość burzliwa: przez jakiś czas byli na tak zwanym "włącz/wyłącz". Ostatnie kilka albumów to było "O, to jest ostatni album Sleater-Kinney…" a potem tak nie jest. Fakt, że tworzą muzykę razem od 20-25 lat, to szalona rzecz; nie zawsze można oczekiwać nowego albumu od takiego zespołu. Co zespół naprawdę podkreślił — i nie przyszło mi to do głowy, aż zacząłem o tym myśleć — nie mogę sobie przypomnieć trzech kobiet w tym wieku, które nadal wydają albumy, co jest dość szalone. Myślę, że dla wszystkich było trochę zaskoczeniem, że trzy — to szalone, że musisz powiedzieć "starzejące się kobiety", bo nie są, one są młode, ale dla przemysłu — starzejące się kobiety wydające taki album. Próbowałem też zrozumieć, dlaczego wydaje się, że to było szokujące, że tak jest, ale to po prostu nie jest coś, co często widzimy.
Więc tworzą muzykę tak długo, jak długo ty żyjesz. Co ich dziedzictwo oznacza dla ciebie, jeśli chodzi o wpływ ich muzyki na twoje życie?
Myślę, że [pomogli] mi w moich pierwszych kontaktach z feminizmem, w sensie, że nie jest to coś przerażającego, akademickiego. To nie jest coś, o czym dorastałem, wiedząc o tym: zacząłem słuchać Sleater-Kinney w późnej szkole średniej, a potem zacząłem uczyć się o tym, kiedy dotarłem na studia: co to znaczy samodzielnie publikować, czym były ruchy oddolne, co to jest kultura DIY i skąd to pochodzi. W tym sensie, słuchanie ich dawało mi kontekst dla niektórych rzeczy, które młodsze pokolenia robią z organizacją, i skąd to się wzięło, poprzez ich muzykę. Myślę, że od młodego wieku byłem naprawdę przyciągany do pomysłu, że były częścią czegoś: [na przykład,] publikowały własne ziny. Myślę, że teraz widzimy to znacznie częściej, a w nowym albumie też w inny sposób, ale to prawie przeszło poza muzykę.
Ludzie w ruchu Riot Grrrl byli bardzo krytyczni wobec ruchu i niektórych jego porażek. Myślę, że w ramach białego feminizmu były jednymi z pierwszych osób, które mówiły o tym w tamtym czasie, ale — w przeciwieństwie do niektórych innych kręgów feminizmu lat 90-tych — z perspektywy były bardziej krytyczne wobec tego w retrospektywie. Myślę, że ten album robi naprawdę interesującą robotę badając porażki: wiele ze storyline'ów przynajmniej abstrakcyjnie odnosi się do rzeczy, które się pogarszają lub nie wystarczają. Myślę, że gdy masz kontekst tych 20 lat naprawdę politycznie osadzonej muzyki, a potem tworzysz tę muzykę w tej erze, myślę, że to interesujące, gdy możesz być samokrytyczny wobec tego, co cię zawiodło.
Jak w każdym dobrym ruchu, widzisz, co jest nie tak z tym. Zwłaszcza, gdy jesteś bardziej oddalony od kontekstu, w którym się pojawiłeś.
Tak, ale myślę, że czasami, z jakiegoś powodu, gdy masz tych młodych ludzi, którzy są zaangażowani w ruch, a potem odchodzą i zdają sobie sprawę, że były w nim porażki, odczuwają wstyd z tego powodu. I nie chcą dalej tworzyć sztuki, myślą "O, zostawię to młodzieży". Sleater-Kinney powiedziały: "Mamy jeszcze głos, mamy platformę. Możemy spojrzeć wstecz i zobaczyć, gdzie niektóre rzeczy poszły nie tak." To jest świetne, kiedy możesz to zrobić, zamiast odwiesić swój płaszcz, bo odniosłeś sukces w przeszłości.
Kto byłby ich następcami, jeśli chodzi o zespoły dzisiaj? Mają ich jakieś? Nawet zespoły, które nie robią dokładnie tego samego, ale mogłyby zostać kanonizowane w tej linii?
Czuję, że widzisz wiele wpływu ze strony mniejszych, punkowych zespołów indie takich jak Cherry Glazerr, FEELS, Hickeys, wiele międzynarodowych, żeńskich zespołów punkowych… Możesz to usłyszeć w ich dźwięku, ale myślę, że interesujące jest to, że niekoniecznie widzisz znowu spójną ruch jak Riot Grrrl. Czuję, że widzisz więcej super-queerowego punku — Sleater-Kinney też były queer — więc czuję, że Sleater-Kinney utorowały drogę, jeśli chodzi o wprowadzenie super-queerowego punka do mainstreamu. Myślę, że to nadal widać dzisiaj, a ten rodzaj etyki DIY, w innych gatunkach, które mogą brzmieć inaczej niż one. Drukowane media, wizualne albumy... Czuję, że to stało się bardziej powszechne.
Wiedząc, że wydamy to jako Naszą Płytę Miesiąca, zanim ludzie ją usłyszą, jak ona brzmi?
Bardzo mi się podobało, gdy pierwszy raz ją usłyszałem. Myślę, że Sleater-Kinney są znane z tego, skąd pochodzą, za to, że mają ten DIY sound. Niekoniecznie ich ostatni album, ale myślisz o Dig Me Out i punkowych, surowych brzmieniach… jeśli myślisz o tym albumie jako o produkowanym przez St. Vincent, jest zdecydowanie bardziej dopracowany. Jest bardziej monumentalny: Corin powiedziała, że była w studiu grając na tympanie. Jest zróżnicowany, wiele nowych dźwięków; to nowe, to inne. Większość ich innej muzyki… można ją krzyczeć, ale to wszystko, wiesz, co mam na myśli? To jest łatwiejsze do śpiewania razem.
Kolejna rzecz, która mnie od razu uderzyła: Znacząco zwalnia. Jest kilka piosenek, które ośmielam się nazwać balladami, a tego naprawdę nie widzisz u Sleater-Kinney zbyt często. Zdecydowanie ma więcej delikatnych momentów, niż byś pomyślał.
Jakie jest opakowanie tego albumu?
Mamy go na czerwonym winylu, z okładką typu gatefold tip-on. Okładka jest naprawdę fajna: to kolaż kawałków twarzy każdego członka zespołu. Wiele ich obrazów koncentruje się na tym posiekanym, a potem złożonym z powrotem obrazie, co myślę, że pasuje do wielu tematów, o które chodzi w piosenkach. Niekoniecznie w najbardziej polityczny sposób — to nie jest album "Woohoo! Epoka Trumpa!" — to zniuansowane osobiste narracje o tym, kiedy jesteś złamany, i musisz spojrzeć na rzeczy i dosłownie je złożyć z powrotem.
Bardzo mnie to zainteresowało, gdy powiedzieli, że będą na okładce albumu, zwłaszcza kiedy wiele z nich mówiło o tym, że są starzejącymi się kobietami. Oczywiście, nie jest to w najbardziej tradycyjnym sensie, ale nie były na okładce od Dig Me Out; miały mój wiek, kiedy ten album wyszedł. Myślę, że to interesujące, że zdecydowały się na sesję zdjęciową dla tego albumu.
Exclusive 15% Off for Teachers, Students, Military members, Healthcare professionals & First Responders - Get Verified!