Referral code for up to $80 off applied at checkout

Dziesięć lat wycia w rezydencji goryli

Lokalni rdzenni mieszkańcy zerkają wstecz na swoje debiutanckie album dziesięć lat później

On March 10, 2020

Krajobraz indie rocka jest praktycznie nie do poznania w porównaniu do tego, co było, gdy grupa Local Natives z Los Angeles przebojem przebiła się dziesięć lat temu. Zespół, który jest niemal całkowicie niezmieniony od momentu powstania (basista Andy Hamm opuścił zespół po ich debiutanckim albumie Gorilla Manor), wykorzystał buzujący blogosferę i niezależne radio, aby zbudować grono fanów w Los Angeles. Wczesne rezydencje w Echo oraz obecnie zamkniętej Spaceland okazały się idealnym forum dla zespołu, aby zaprezentować ich starannie dopracowane występy na żywo. Swoje wczesne dni spędzili na nieustannym tournée, tworząc reputację jako zespół na żywo przed wydaniem muzyki – koncepcja, która dzisiaj wydaje się niemożliwa. Podążając śladami zespołów takich jak Animal Collective, Fleet Foxes i Grizzly Bear, Local Natives stał się zachodnim symbolem nowego pokolenia muzyki indie. Gorilla Manor to było błyskawiczne album, który przyciągnął oddane grono fanów, ale także wywołał niechęć ze strony krytyków, którzy już szukali kolejnej fali talentów.

“Mieliśmy problemy z byciem porównywanym do tylu zespołów na scenie. Widziałem podobieństwa, ale nie podobało nam się, że byliśmy postrzegani jako amalgamat czy coś w tym rodzaju,” wyjaśnia Kelcey Ayer, który śpiewa i gra na klawiszach, perkusji i gitarze. “Czuliśmy, że nasza muzyka była wyjątkowa. Czuło się, że jest nasza,” mówi gitarzysta i wokalista Ryan Hahn. “Pamiętam, że dostaliśmy ostry przegląd w The Guardian lub gdzieś tam, jak bardzo brzmiemy jak Fleet Foxes. To nas wkurzało.” Z perspektywy czasu Local Natives są mniej produktem tej sceny, a bardziej kluczowym jej uczestnikiem.

Vinyl Me, Please rozmawiało z Local Natives przez dwa dni, najpierw przeprowadzając wywiad z Hahnem i wokalistą/gitarzystą Taylorem Rice'em, a następnego dnia spotykając się z Ayerem i perkusistą Mattem Frazierem. Rozmowy ujawniły grupę, która mimo brutalnej branży nadal odnosi sukcesy. Ayer, Rice i Hahn znają się od liceum, a Frazier dołączył do trio wkrótce potem. Zespół zachował niesamowicie lojalną bazę fanów, a choć nie zyskują nowych fanów jak kiedyś, Local Natives jest jedną z najbardziej inspirujących historii sukcesu w nowoczesnej muzyce niezależnej. Wszystko zaczęło się od Gorilla Manor, 10 lat temu w zapchanym domu w Echo Park.

VMP: Jaka była początkowa reakcja na sukces Gorilla Manor? Czy to było całkowicie szokujące dla grupy?

Ryan Hahn: Byliśmy zespołem od dłuższego czasu, zanim to się stało. Mieliśmy sporo utworów przed tym, jak ruszyliśmy na wczesne tournée po Wielkiej Brytanii i zagraliśmy na South by Southwest. Mieliśmy już wtedy sporo utworów.

Taylor Rice: Tak. To było trochę wolniejsze, ponieważ nasz pierwszy South By, który zwrócił na nas dużo uwagi, zwłaszcza za granicą, miał miejsce w 2008 roku. Nagraliśmy wtedy połowę albumu. To było bardziej stopniowe, ale było wiele momentów po drodze. To było nasze marzenie i pracowaliśmy nad nim ciężko przez lata. Ale potem zaczęło się to dziać, co było totalnie szalone.

A jaka jest wasza perspektywa na album teraz?

Kelcey Ayer: Cóż, zaczynasz odczuwać pozytywne aspekty, takie jak: „Och, mam doświadczenie.” A potem negatywne takie jak: „Och, jestem stary.” Wahadło się waha. Mam na myśli, że to gęste. Nadal czuję wszystkie te emocje.

Wyglądało na to, że uczestniczyliście w zachodnim odpowiedniku tego, co działo się w Brooklynie. Czy byliście tego świadomi?

Hahn: Może nie na poziomie: „Och, nosimy jakąś flagę dla L.A.”, ale znaliśmy wszystkie te zespoły i kochaliśmy tę muzykę. Sprawiło, że czuliśmy się częścią czegoś nowego na Zachodnim Wybrzeżu. Wydawało się, że jest scena, grając w Silverlake Lounge i Spaceland. Nowy Jork miał swoje, ale wydawało się, że coś dzieje się także w L.A.

Gdy myślisz o początkach płyty, co jest dla Ciebie najważniejszym momentem?

Hahn: Mieliśmy rezydencję w Silverlake Lounge. To małe miejsce i wydawało się, że jest momentum. Wróciliśmy po naszym pierwszym South By i czuliśmy się pewni naszych umiejętności. Graliśmy tyle koncertów, że wydawało się to kulminacją wielu rzeczy. Kiedy mieliśmy rezydencję w Spaceland, pamiętam, że była kolejka wokół bloku i byłem podekscytowany. Miałem wtedy telefon z kamerą i pamiętam, że nagrywałem tę kolejkę. Nie mogłem uwierzyć, że ludzie przyszli na ten koncert i co tydzień wydawało się, że robi się coraz większy i szalony, a wtedy czułem, że coś zaczyna się dziać.

Ayer: Celem Gorilla Manor było zagranie w The Echo. Po prostu chcieliśmy grać koncerty i wydać płytę. Byliśmy naiwne, na pewno, ale nie wiem, zawsze chcieliśmy być narodowym, międzynarodowym zespołem koncertowym. Chcieliśmy tych wszystkich rzeczy od innych zespołów, które podziwialiśmy, ale nie mieliśmy wrażenia, że to pewne, że to się stanie. Następnie rzeczy zaczęły się dziać tak szybko, że mrugnęliśmy okiem, a potem graliśmy w Walt Disney Concert Hall i szczypaliśmy się, mówiąc: „Nie wiem, co się dzieje.”

Frazier: Pamiętam, że graliśmy rezydencję w Silverlake Lounge, a potem była kolejka za drzwiami i mówiliśmy: „Co, jak, co?” A potem graliśmy tę rezydencję w Spaceland i tam też była kolejka za drzwiami. Potem dostawaliśmy oferty na tournée, potem wyjeżdżaliśmy za granicę, wracaliśmy do L.A. i graliśmy koncerty, które wyprzedawały się. Były te stopniowe wzrosty, które ciągle się działy i to było surrealistyczne.

Czy ta era wydaje się wam, że minęło już 10 lat?

Hahn: Pod niektórymi [względami] nie, ponieważ nadal gramy te piosenki na żywo. Ciągle je zmieniamy i rozwijamy. Ale jestem pewien, że gdybyśmy posłuchali tej płyty, to wydawałaby się starsza i wrócilibyśmy do tamtego czasu, myślę.

Rice: Moje relacje z tymi piosenkami są dynamiczne i płynne, ale postrzegam wersje nagrane jako moment w czasie.

Wybiliście się dzięki dużemu wsparciu z blogów. Czy to było zamierzone podejście?

Hahn: Myślę, że przyjęliśmy internet w idealnym czasie i nie bylibyśmy w stanie tego zrobić teraz, ponieważ kultura blogów nie jest taka jak była. Wydawało się, że jak tylko nagraliśmy utwory, które nam się podobały, wysłaliśmy je wszystkim.

Rice: Wysłałem e-mail do każdego bloga na Hype Machine, ponieważ wszystkie miały swoje adresy e-mail na dole strony. Po prostu szaleliśmy z tym, i było to ciekawe, w jaki sposób rozpoczęło to rozmowę wśród różnych blogów, co działało na naszą korzyść. Nie wiem, czy coś takiego teraz się dzieje w ten sam sposób.

Jak to było mieć tak udaną pierwszą płytę, a potem musieć ją kontynuować? Wyobrażam sobie, że były jakieś oczekiwania, z którymi trudno było sobie poradzić.

Rice: Zdecydowanie tak było dla mnie. To było uczucie wiedzy, że jest publiczność, która czeka, aby usłyszeć, co teraz zrobisz. To było najdziwniejsze doświadczenie w życiu. Jako artysta zaczynasz jako dziecko, mówiąc: „Zrobię to.” Nagle tysiące ludzi czeka, aby usłyszeć, co teraz zrobisz. Nie pomagała również chmura nad procesem nagrywania, pełna śmierci i rozstań i wszystkich tych rzeczy. To był naprawdę ciężki czas.

Hahn: Nie chcesz zrobić tej samej płyty ponownie. Ale nawet w tym, próbując zrobić coś innego i podważać oczekiwania, jesteś jakby: „Och, teraz zwracam uwagę na tych wymyślonych ludzi, którzy to usłyszą.” Zaczynasz zbyt mocno nad tym myśleć i zdajesz sobie sprawę, że po prostu musisz robić swoje. Ale jesteśmy już tak różnymi ludźmi, że robienie naszego oznaczało coś innego.

Przypuszczam, że Gorilla Manor pojawiło się znikąd, wydawało się większe. Ale Hummingbird zajął dość wysokie miejsce na listach i pod wieloma względami był bardziej udany niż pierwszy. Czy tak to czujecie?

Hahn: Na pewno pod względem list przebojów chyba lepiej sobie poradził. Ale ciekawe jest to, że często ludzie mówią o naszej pierwszej płycie i mówią: „Człowieku, twoja pierwsza płyta była taka wielka.” Nigdy nie mieliśmy sceny radiowej. Nie sądzę, że pojawiła się na listach, czy coś w tym rodzaju. Nie była komercyjnie dochodowym hitem. Po prostu czuliśmy, że połączyliśmy się z wieloma ludźmi.

Rice: Myślę, że lekcja, którą nauczyliśmy się jako zespół przez ostatnie 10 lat, to zapomnieć o oczekiwaniach i zdać sobie sprawę, że nie możesz nic kontrolować i po prostu próbować stworzyć najbardziej autentyczną i niesamowitą rzecz, którą jesteś zainspirowany w danym momencie. Dla Hummingbird było to trudne, ponieważ byliśmy dość młodzi i właśnie przeżyliśmy ten sukces. Myślę, że postrzegaliśmy Hummingbird jako niespełniający w pewien sposób naszych oczekiwań. Nie wydawało się, że jest tak wielkim sukcesem, jakiego oczekiwaliśmy. Patrząc wstecz, to jednak zrobiło lepszą robotę niż Gorilla Manor. Jest tam mnóstwo rzeczy, za które trzeba być wdzięcznym.

Moim ulubionym elementem albumu jest ten pomysł grupy dzieciaków umieszczających cover Talking Heads na swoich pierwszych albumach… i rozrywa to. Jest niesamowity. Ale odwaga, by to zrobić, jest odważna. Jest w pewien sposób naiwna.

Rice: Po prostu chcieliśmy zrobić cover na żywo, a ta piosenka powstała stosunkowo szybko. Nie sądzę, żebyśmy zdali sobie sprawę, że to szaleńczy ruch umieścić piosenkę Talking Heads na naszym pierwszym albumie. Teraz wydaje mi się jasne, że to szaleństwo, ale wtedy nawet o tym nie myślałem.

Ayer: O mój Boże. Tak. To doskonały punkt. Nawet o tym nie myślałem.

Frazier: Patrząc wstecz, myślę: „Wow, nie mogę uwierzyć, że to zrobiliśmy.” Ale w tamtej chwili byłem jak: „Nieważne, cokolwiek.”

Ayer: Andy, który był basistą na Gorilla Manor, był dużą częścią naszego okresu gestacyjnego, dostosowując tę wersję zespołu. Mówiliśmy o Talking Heads, a potem przyniósł „Warning Sign”. Chcieliśmy wybrać coś, co byłoby mniej znane w ich kanonie.

Czy album spotkał się z jakimś odrzutem w waszych umysłach? Pojawił się po Animal Collective, Grizzly Bear i Fleet Foxes. Czy zwracaliście uwagę na jakąkolwiek krytykę, która mogła się pojawić, czy raczej potrafiliście ją ignorować?

Hahn: Tak, byliśmy świadomi, że jesteśmy częścią tej sceny i oczywiście kochamy Animal Collective i takie rzeczy.

Rice: Zdecydowanie mieliśmy o to pretensje, ponieważ każdy artykuł wspominał o podobieństwie do Grizzly Bear i Fleet Foxes.

Ayer: Mieliśmy szczęście, ponieważ szybko zabezpieczyliśmy własną bazę fanów. To była już walka pod górę z krytykami i ludźmi, którzy postrzegali nas jako indie malowanie-po-numerach. Od dawna odczuwamy stopniowy spadek muzyki indie, ponieważ jest znacznie inne niż w 2010 roku.

Co według was utrzymało zespół przez 10 lat? Byliście tak solidni z konsekwentnymi wydaniami i trasami koncertowymi, bez żadnej dramy.

Hahn: Myślę, że nasze relacje ze sobą naprawdę utrzymały nas tak mocnymi, skupionymi i zjednoczonymi. Na pewno są w zespole ego, ale stawiamy nasze relacje ponad wszystko. To najważniejsza rzecz.

Frazier: Myślę, że jest wzajemny szacunek do siebie nawzajem, który zawsze staraliśmy się podtrzymywać. Lubimy spędzać ze sobą tak dużo czasu. Przed wydaniem płyty rdzeń nas grał razem co najmniej cztery lata i tournée i robienie tych szalonych pokazów, grając dla nikogo. Te doświadczenia naprawdę nas zjednoczyły jako rodzinę, która musiała nauczyć się nawigować po emocjach i różnicach.

Wiem, że cykl nagrywania i tras koncertowych może być wypalający. Jak udało się wam zwalczać rutynowość i pewnego rodzaju automatyzm przez te lata?

Ayer: Graliśmy więcej niż ktokolwiek inny w muzyce w 2013 roku. Przyzwyczajasz się do tego. To na pewno bardzo specyficzny styl życia, a jeśli nie jesteś na to gotowy, to jak piekło na ziemi. Nie dbałem o siebie przy pierwszej płycie. Od tego czasu po prostu uczysz się, czego potrzebujesz ― czego musisz robić mniej, czego musisz robić więcej. Matt na przykład zabiera teraz rower na trasę.

Frazier: Po prostu uczysz się, jak się dostosować. Zabieram rower na trasę i znajduję kilka godzin rano, żeby po prostu pojeździć. Myślę, że każdy znajduje swoje małe momenty zen w ciągu dnia. Bycie w innym mieście codziennie może wydawać się, że nie masz rutyny, może wydawać się chaotyczne. Ale jeśli jesteś w stanie uchwycić te małe momenty każdego dnia, to staje się to świetnym doświadczeniem.

Podziel się tym artykułem email icon
Profile Picture of Will Schube
Will Schube

Will Schube jest twórcą filmowym i niezależnym pisarzem z siedzibą w Austin, Texas. Kiedy nie kręci filmów lub nie pisze o muzyce, trenuje, aby zostać pierwszym zawodnikiem NHL bez jakiegokolwiek profesjonalnego doświadczenia w hokeju na lodzie.

Koszyk

Twój koszyk jest obecnie pusty.

Kontynuuj zakupy
Podobne płyty
Inni klienci kupili

Darmowa wysyłka dla członków Icon Darmowa wysyłka dla członków
Bezpieczne i pewne zakupy Icon Bezpieczne i pewne zakupy
Wysyłka międzynarodowa Icon Wysyłka międzynarodowa
Gwarancja jakości Icon Gwarancja jakości