Deaf Forever to nasza miesięczna kolumna metalowa, w której recenzujemy to, co najlepsze w doom, black, speed i innych gatunkach metalu pod słońcem.
Jestem trochę francuskim entuzjastą, jeśli chodzi o metal, szczególnie black metal. Absolutny geniusz kształtowania form Blut Aus Nord, wieczna czerwień Antaeusa, zagadkowy chaos Deathspell Omega — najlepszy black metal na świecie pochodzi stamtąd. Istnieje cały podgatunek filmowy najbardziej brutalnego francuskiego kina, więc nie powinno dziwić, że ten sam poziom intensywności towarzyszy ich metalowi. Lyon’s Celeste to mniej znana nazwa, a nie powinno tak być — nie tylko przetrwali większość zespołów, które łączyły black metal, crust i doom (tzw. połowa rosteru Southern Lord na wcześniejszą część dekady), ale również posunęli tę kombinację daleko poza większość swoich rówieśników. Infidèle(s), ich piąty album, jest nieco krótszy od Animale(s), ale nie brakuje mu furii. Ma natychmiastowość hardcore’u, a mimo to wciąż wiedzą, jak budować napięcie dla maksymalnego wpływu, wybuchając crustem na pełnym ekranie. Można dostrzec także silny wpływ Converge zarówno w precyzji gitary, jak i w sposobie, w jaki Johan Girardeau leje jak Jacob Bannon; dziwi mnie, że Kurt Ballou ich jeszcze nie wyprodukował. Może to dlatego, że są na wytwórni bardziej znanej z eksperymentalnych artystów niż metalu (chociaż Denovali wydaje świetne rzeczy), ale Celeste jeszcze nie otrzymali swojego uznania. Szkoda, bo są zespołem, który konsekwentnie trzyma wysoki poziom.
Kolejny genialny francuski zespół wydał nowy album w tym miesiącu: długo działająca jednostka doom Monarch, która zyskała reputację nie tylko dzięki swoim niesamowicie ciężkim dronom, ale także współpracy z estetyką, która feminizuje metalowe tropy, nie czyniąc z nich kpin z muzyki czy samego metalu. Never Forever to ich ósmy album, kolejna charakterystyczna seans w ich katalogu. Większość doom jest mroczna, ledwie wychodząc ponad falujące wody. Emilie „Eurogirl” Bresson prowadzi nastrój bardziej niż gitara, swoim dźwięcznym głosem lub klaustrofobicznymi krzykami, które wciągają wszystko powietrze. Perkusja jest stonowana, co wzmaga efekt, zacierając granice między tradycyjnym doomem a „power ambient” Sunn O))). To nie wszystko w półmroku: pojawia się trochę jasności z nieuchwytnego prowadzenia w „Diamant Noir”, „Song To The Void” dodaje burzliwości, nie przytłaczając jednak obecności Bresson, a „Lilith” staje się subtelnie bardziej psychodeliczna i delirystyczna w miarę upływu czasu. Monarch mogą być trudnym zespołem, co jest uzasadnione, ponieważ ich muzyka nie jest łatwa do przyswojenia, ale także dlatego, że niektórzy zatwardziali fani mogą nie być w stanie przetrwać odwróconego krzyża motyli na okładce. Forever pokazuje uzasadnione ich istnienie w niszy, jedyną obecność, w której, akumulując przytłaczające powolne gitary, łatwiej wyglądać na bardziej monolitycznych, niż się jest.
Jednym z moich ulubionych (pół)lokalnych aktów jest Crawl z San Antonio, jednoosobowy czarny, przemysłowy tyran, kierowany przez Michaela Engle. Wyobraź sobie, że Author & Punisher był zamknięty w lochu przez wieki, stając się silniejszym, bardziej wściekłym i mniej kontrolowanym, a potem wypuszczono go, by oblał świat smutnym ogniem. *This Sad Cadav’r* ukazał się cyfrowo w maju, a z fizycznym wydaniem od Black Bow (prowadzonej przez Jona Davisa z Conan, w którym Engle niedawno zastępował na perkusji w Stanach) w tym miesiącu, to świetne wprowadzenie do jego szczególnego rodzaju cierpienia. Jego hałas ma ten przemysłowy basowy crunch, przykryty wilgotnym mrokiem. Wisi w powietrzu, spiralując w toksyczną chmurę, podczas gdy Engle uderza w bębny. Jego perkusja jest głównym znakiem, że to pomimo wszelkich przeciwności jest, ludzka, opierająca się mutacji na każdym kroku z coraz większą beznadziejnością. Z pewnością nie można tego nazwać mechanicznym. (A jeśli widziałeś, jak Engle zmiata lokalnych artystów, którzy zostali wstawieni na z nim koncert, już wiesz, że jest potężnym perkusistą.) Drony Crawl przypominają również nowojorską duet funeral doom Rigor Sardonicous pod względem całej zgubnej atmosfery, która jest w nich zawarta. Strategie Engle'a na Cadav’r i gdzie indziej dotyczą wyczerpywania cię, a nie eksplozji naraz. A bycie wyczerpanym jest w rzeczywistości odurzające.
Andy O’Connor heads SPIN’s monthly metal column, Blast Rites, and also has bylines in Pitchfork, Vice, Decibel, Texas Monthly and Bandcamp Daily, among others. He lives in Austin, Texas.
Exclusive 15% Off for Teachers, Students, Military members, Healthcare professionals & First Responders - Get Verified!