Poza tym, że FYF bez wątpienia ma najlepszą line-up roku, miało także wiele innych atutów: reputację najlepszego według wszystkich, których pytałem, rzadkie występy legend z różnych gatunków oraz miejsca backstage, gdzie połowa branży zbierała się, aby zobaczyć te legendy. Jako że to był mój pierwszy powrót do Miasta Aniołów jako funkcjonalny dorosły, musiałem szybko nauczyć się kochać straszną drogę i kulki lodów za 10 dolarów w czasie, gdy wchodziłem do festiwalowego pustkowia. Na szczęście, kocioł został zapalony w Koloseum - myślałem, że to tylko na Igrzyska Olimpijskie? - a pogoda była przez cały czas luźna, 83 stopnie, wybierając, by nie zabić tysiące obecnych.
nOto, co złapałem w odwodnionym szaleństwie.
Dla kogoś tragicznie nie zaznajomionego z jazzem, nie wstydzę się przyznać, że BBNG było - w prawdziwie millenijskim stylu - głównym punktem wejścia w ten gatunek po ich wiralowym sukcesie coverowym. Ich set był świadectwem ich trwałości: koncentrują swoją energię na rzemiośle, aby zaimponować prawdziwym miłośnikom jazzu, jednocześnie będąc nowoczesnymi i angażując młodszych odbiorców, aby witnazc coś wielkiego. To prosta formuła, która może obejmować kupa dwudziestolatków w cichym zachwycie, gdy energia płynie i odpływa, zanim moszpit zacznie się jak żaden inny zespół nie mógłby tego stworzyć dokładnie w ten sposób. A pojawienie się Denzela Curry'ego do „Ultimate”? Jedno z *niewielu* razy, kiedy tak twarda piosenka rapowa przetłumaczyła się na tej samej płaszczyźnie z zespołem, nie czując się niezręcznie lub niekompletnie.
To już czwarty raz, kiedy złapałem set .Paaka na festiwalu, co pozostawiło mnie dość zepsutym na całe doświadczenie. Jednak tam byłem, powalony mimo wszystko, oczekując każdego ruchu w playbooku: kiedy .Paak przechodzi do perkusji na „Carry Me”, kiedy „Suede” pojawia się w środku seta, nakazując najostrzejszy dwukrok, i kiedy „Lite Weight” przekonuje nas, dlaczego nie ma powodów do obaw. Tak pochłonięty energią, zapomniałem, że to było pół-domowe powroty - jak Kehlani i Kamaiyah tego weekendu - a doświadczanie Free Nationals na ogromnej scenie nie straciło nic w tłumaczeniu. Są światowymi podróżnikami z radosną elektrycznością, obecnie niezrównaną w swojej dziedzinie; publiczność FYF przyjęła ich jak supergwiazdy, którymi są.
Po kompilacji klipów z jej niesławnych wideo i wydłużonej fanfary, Missy Elliott wzięła scenę szturmem podczas swojego pierwszego koncertu w L.A. od dekady. Powiedziała, że przetrwała chorobę, aby to zrobić - z pokorną gracją, za którą jest znana - ale ma też dość. Kazała wszystkim odłożyć telefony przed piosenką, twierdząc, że „to jeden z problemów!” Ta godzina wcale nie pokazała jej wieku, a jej tancerze są wciąż w niewiarygodnej formie, by podążać za jej choreografią i zapalić tłum w dowolnym momencie. Zastanawiałem się, dlaczego zostawiła słowa na wszystkich swoich miksturach i byłem zaskoczony, jak dokumentalny styl oprawy seta czasami odbierał energię. Ale nie zawsze masz okazję być świadkiem, jak Missy uznaje potężne kobiety, które ją oglądają: Bey + Solange, Janet Jackson, Bjork i więcej. (W rzeczywistości stwierdziła, że „osiągnęła to”, gdy znalazła Bey na scenie, prawdziwy testament dla Królowej.) A oglądanie Tylera, Twórcę, jak stanuje dla swojej idolki z VIP-a jak wszyscy inni? Klasyka natychmiastowa.
Udało mi się złapać tylko ostatnie 15 minut jej seta, ale to wystarczyło: Destiny Frasqueri jest siłą, która tu zostanie. Po zachwycie nad zróżnicowanym tłumem zebranym przy scenie Club - czarni i brązowi dzieci, queer, kobiety wszędzie - spotkały mnie „Bart Simpson” i „Green Line”, dwa utwory z 1992, gdzie Nokia przedstawiała swoje nerdowe Nowojorskie poetyckie z narracyjnym wdziękiem i ostrym poczuciem znalezienia domu na swoim bloku i w swoich fantazjach. Po uznaniu drugiego, jej przełom podziemny, będący spełnieniem marzeń jako kobiety, która nie promuje negatywności ani nadmiernie seksualizowanego wizerunku siebie, tłum przyjął ją kilkoma owacjami. Byłem naprawdę załamany, że przegapiłem nagrania takie jak „Tomboy” i „GOAT”, ale jej niskotonowe utwory utrzymały tłum bez względu na to. Nie bądź jak ja: zaplanuj odpowiednio i wprowadź się w to.
Nie ma nic jak show Noname, a ten sobotni wieczór nie był inny. Jej konwersacyjne infleksje zapraszały nas tak, jak przyjaciel zaprasza na drinka, ale obaj wiecie, że nie powinniście pić. Jest także jedną z najlepszych raperzyn z nowej generacji, żonglującą swoimi sylabami na tle zespołu, który może uczynić najbardziej bolesne wspomnienia z Chicago brzmieć jak letni wieczór w Chicago. Zajęło jej to zaledwie chwilę, aby rzucić zaklęcie na publiczność w L.A., oczarowując wszystkich miłością do kobiet i pozbywając się biednych facetów w ich życiu. To prawdziwa przyjemność za każdym razem, patrząc, jak pracuje w sali z naturalną pewnością siebie, która szczerze dziękuje za twój czas, a jednocześnie cię zaśmieje za to, że nie zwracasz uwagi, jak powinieneś. Ale dlaczego miałbyś nie zwracać?
Archy Marshall wyraźnie nie jest fanem fanfar, mimo swojego wizerunku cudownych dzieci: jego zespół wkroczył na scenę niemal bez wprowadzenia, a całość seta grał w parze pomarańczowo-białych okularów, które prawie wyglądały na okulary „cloud”, ale nimi nie były. Jest fanem zachodów słońca, obserwując zachód słońca nad sceną Lawn, gdy obdarzał tłum ulubionymi utworami i mnóstwem nowego materiału, który dostroi wiele ponurych dni na horyzoncie. Jego chropowaty akcent przeciął wieczór, brzmiąc dokładnie jak nagranie: nie złapiesz wszystkiego, jeśli nie jesteś dostrojony, ale jest kojący, kiedy chce być, i pełen gniewu, kiedy potrzebujesz. Znalazłem się, poddając się temu.
Trzej starsi państwo sprawili, że ich wiek wyglądał cholernie dobrze, nie bojąc się żartować ze swojego starszego statusu. (Q-Tip zrobił beatbox przed „Bonita Applebum”, pytając tłum, czy pokazuje swój wiek.) Ale z bombastycznym, nieustępliwym przebiegiem klasycznych utworów jak ten, nie ma grupy młodszej konkurującej z ich zasięgiem ani chemią. Z czwartym mikrofonem i reflektorem dla zmarłego Phife - decydując się pozwolić na odtwarzanie jego verse każdej piosenki, ad-libbing ducha - set był upojną równowagą między prostotą wykonawstwa a trzeźwym pożegnaniem. Na każdym poziomie, który osiągnęli, i każdej namiętnej reakcji publiczności, ATCQ dało mistrzowskie pożegnanie na całe życie, które powinno wzbudzić zazdrość młodego fana. Zazdrość, że ich współczesne zespoły po prostu nie mogą tego zrobić, jak starzy mistrzowie.
Pomimo oglądania instalacji rig i zobaczenia pana Oceana po „Pretty Sweet”, wciąż myślałem, że odwoła swój występ. Wymieniłem to na głos kilku uśmieszkom, delikatnie uznając prawdę, odrzucając ją jednocześnie z ust. Gęsta mgła przywitała tłum znikąd, a kula dyskotekowa świeciła tylko raz lub dwa razy na tle północnego nieba. Z Spike Jonze za kamerą i chórem mężczyzn z gitarami, Ocean znalazł sposób, aby przerwać czwartą ścianę, zapraszając nas do swojej sfery luksusowego złamanego serca. To ten rodzaj, który sprawia, że Brad Pitt siedzi na scenie podczas „Close to You”, patrząc tęsknie w dal z telefonem przy uchu. To także ten rodzaj, który napędza anegdoty o życiu w hotelach przez ostatnie kilka lat i wersy o dawaniu czynszu jako autograf dla właściciela. Stonowany, ale nigdy nie niedoceniony, Ocean sprawił, że ta godzina cienowała jak ogromna recytacja bardziej niż festiwalowy spektakl. Ale podczas gdy moja sekcja cicho zachwycała się człowiekiem w błyszczących Chuckach, nie mogłem się powstrzymać od przesady. Krzyczałem „Chanel” jak cholerny szaleniec i trafiłem „Futura Free” bar-for-bar jakbym pochodził z tej siódemki, chociaż.
Jako stosunkowo nieopierzony festiwalowy korespondent, od dawna znam banter i wybryki Maca DeMarco (prawdziwe niedopowiedzenie) z jego tłumami. Szukając bardziej ugruntowanego występu po wydaniu This Old Dog, otrzymałem dobry występ hitów, wraz z mnóstwem wspomnianych elementów lądujących gdzieś między slapstickiem a podejrzanym. Chłopcy wykonali cover Vanessy Carlton, powtarzając główny refren przez pół piosenki. Był gong, używany nadmiernie. Po kilku zasłyszanych prośbach zdjął koszulę i uderzył swój brzuch mikrofonem, balansując przy tym na papierosie. Zakończył przedstawienie, surfując po tłumie z bariery pierwszego rzędu, łapiąc po drodze parasol i lądując na barierze sekcji 21+, zanim został przeniesiony z powrotem na scenę. Dowód na to, że sama nieprzewidywalność sprawia, że warto spróbować; szanse są, że wkrótce przyjedzie w twoje okolice.
Znałem tylko nazwisko z dzisiejszych playlist college'owych, co zmusiło mnie do odwrócenia się tak daleko jak to możliwe. Kiedy spędziłeś cztery lata chodząc po dystopijnym pijanym centrum Madison w weekendową noc, stereotyp mówi sam za siebie. 20 minut później, uciszyłem się: to było rewelacyjne, a dym z marihuany średniej jakości wokół mnie był jedynie szczegółem tego, jak przyjemna była Mura Masa. Grał na małym zestawie perkusji MIDI, otoczony przez raperkę Bonzai, która niemal ukradła show swoją charyzmatyczną obecnością, nawet gdy wypełniała wersy innych MC, którzy nie mogli się pojawić. Ale wiesz kto się pojawił? Desiigner. Pojawił się, aby zagrać „All Around the World”, zmuszając mnie do zatrzymania mojego Solange treku i pobiegnięcia do drzewa, aby złapać kawałek jego energii. Mura Masa była zdecydowanie moją niespodzianką na FYF; nawet poczułem się trochę wykluczony z imprezy, na którą naprawdę bym został, nie zmieniając playlisty.
Ubrana w czerwone i pomarańczowe odcienie, ten set działał jak publiczne wprowadzenie do sekrełych czarnych dziewczyn: wszyscy byli zaproszeni na obiad na świeżym powietrzu, ale zostanie było kwestia negocjacji. Parada czarnych ciał w doskonałej symetrii, kołysząc się i tańcząc i krzycząc ku niebiosom, kiedy tylko miały na to ochotę. Solange i kompania zrobiły niesamowite oświadczenie, z żadnym przeproszeniem w zasięgu wzroku. Sposób, w jaki opuściła scenę podczas „F.U.B.U.”, aby bezpośrednio porozmawiać z czarnymi dziewczynami, które mogła znaleźć przy barierce - ignorując wszystkich innych - był prawdziwym wyróżnieniem, biorąc pod uwagę, że niektórzy biali ludzie w mojej sekcji śpiewali tak czy siak. Nakłoniło mnie to do śmiechu z czarną kobietą, której nie znałem, i zaśmialiśmy się razem o tym, że nie mieli pojęcia. Po prostu, ta godzina dała nam pozwolenie: osiągnięcie rzadko uzyskiwane, a jednak supremely achieved.
W trzyalbumowej sesji, El-P i Killer Mike umocnili swój legendarny status w późnej karierze, niespodziewanej nawet przez nich samych. Patrząc z dystansu, grindhouse'owa jakość ich show na żywo wybiera pełną przepustowość, high-octane hardcore rap z chemią buddy-flick, która emanuje energią na każdą publiczność. Po niezapomnianym secie Solange, nadmiar nigdy nie był zbyt nadmierny, El i Mike karmią swoich diehardów w masywnym pit, jednocześnie zwalniając czas, aby przekazać wiadomość, jak zawsze robią. Pojawienie się Gangsta Boo było miłą niespodzianką, dziedziczka południowego rapu błogosławiącego zmęczone masy, ale Joi Giliam pojawiła się na ostatnią piosenkę „Down”, dedykowaną Chesterowi Benningtonowi, który zmarł w tym tygodniu. Nie było bisu, żadnego finałowego fajerwerka, tylko ostatni oddech empatii dla traumy, która grozi wymazaniem nas, zanim duet, prawdziwy przykład klasy, zniknął w nocy.
Michael Penn II (znany również jako CRASHprez) to raper i były redaktor VMP. Jest znany ze swojego talentu do Twittera.
Wyjątkowe 15% zniżki dla nauczycieli, studentów, członków wojska, profesjonalistów zdrowia oraz ratowników - Zweryfikuj się!