Referral code for up to $80 off applied at checkout

Zgubiony album tygodnia: Goodthunder

On February 17, 2016

cover_2633151122009

Każdego tygodnia przeszukujemy skrzynki, aby opowiedzieć wam o „zagubionym” lub klasycznym albumie, który naszym zdaniem powinniście usłyszeć. W tym tygodniu omawiamy debiutowego albumu Goodthunder samotytułowy debiut

Wczesne lata siedemdziesiąte to czas, gdy przemysł muzyczny był potężną, niezniszczalną bestią, a główne wytwórnie płytowe mogły podpisywać kontrakty z tyloma młodymi zespołami rockowymi, ile tylko chciałyzawierając z nimi umowy na jedną płytę, wprowadzając je do studia nagraniowego z renomowanym producentem, licząc na to, że ich inwestycja przyniesie jeden czy dwa hity, a potem wyrzucając te, które tego nie zrobiły. Goodthunder niestety znalazło się w tej drugiej kategorii. Ciężka prog-psych kwintet z Los Angeles podpisali kontrakt z Elektra Records i współpracowali z producentem Paulem A. Rothchildem (The Doors, Janis Joplin) nad swoim jedynym albumem z 1972 roku. Kiedy wyniki nie wywołały szerokiego zainteresowania, zostali odrzuceni i zapomnianikolejna ofiara epoki mentalności churn-and-burn.

Ale patrząc z perspektywy, nie powinniśmy narzekać na rockowy mechanizm lat siedemdziesiątychponieważ dał on swobodę eksperymentowania. W czasach, kiedy szefowie wytwórni mieli grube portfele i nieskończone ilości koksu, przemysł ryzykował inwestowanie w dziwaczne, niekomercyjne zespoły, które mogłyby w przeciwnym razie gnić w garażach. Goodthunder zasługiwał na swoją szansę: Osiem utworów zespołu dotyka każdej panującej formy rocka w 1972 rokuod formującego się metalu (ostre solówki Davida Hansona na gitarze elektrycznej) do symfonicznego proga (ozdobne aranżacje klawiszowe Wayne'a Cooka, skomplikowane zmiany tempa i struktury) do psychodelii i folku.

Czasami zespół osiąga wszystkie te elementy naraz: „I Can't Get Thru to You” łączyChurch organ Close to the Edge, zharmonizowane riffy gitarowe Allman Brothers Band i śmieszne, wczesne wokale Mothers of Inventionkombinacja, która wygląda dziwnie na papierze, ale brzmi bezszwowo. „Run into the street, my feet don't understand me / Just until I find the empty hallway leading”, krzyczy frontman James Cahoon Lindsay, objęty w ekstazie dźwiękowego kolażu. (Muskularne, surowe inżynierowanie to zasługa jednego Fritza Richmond, muzyka wędrowcajednokrotnie opisany jako „niekwestionowany król i mistrz świata gry na dzbanie i wannowej basie”który pomagał nagrywać albumy The Doors, Warren Zevon i Jackson Browne.)

Najbardziej swobodne struktury utworów Goodthunder przypominają halucynującego lwa z okładki płyty, rozbiijającego się przez salę luster: dynamiczny „For a Breath” zaczyna się w niemal metalowej tonacji, w połowie zmieniając się w jazz-funkowy groove, by dojść do kulminacji z bardziej psychodelicznym podejściem do pierwotnego tematu. „P.O.W.” silnie przypomina magiczny, bluesowy prog Wishbone Ash z epokiArgusalbumu, który, być może przypadkowo, ukazał się w tym samym roku.

Cała płyta w takim tempie uczyniłabyGoodthunder nie tylko Zagubionym Klasykiem, ale także Zagubionym Arcydziełem, jednak inne utwory pokazują, że zespół starał się o AOR hit – z nieco ogólnymi wynikami. Główny singiel „Sentries” osiąga szczyt po losowym początku z karnawałowym organem, osiadając na bezkształtnym blues-rockowym ciągu z tekstami takimi jak „You've gotta dance 'til you lose your mind”. Podczas gdy „Rollin' Up My Mind” wyciąga zadowalającą atmosferę Hammondowskiego organu blues-psych, Lindsay psuje nastrój, przyjmując wokalny styl Southern rock – częściowo UFO Club, częściowo honky tonk.

Ale mimo wszystkich swoich niespójności,Goodthunder pokazuje szerokie mistrzostwo rzadko spotykane w nieznanych rockowych albumach z lat 70. I kuszące jest, aby zastanowić się, co mogłoby się wydarzyć z kilkoma dodatkowymi albumami pod ich wspólnym pasem. Po wydaniu jednej płyty, niektórzy członkowie zespołu zebrali się na projekt prog-popowy Daddy Warbucks z 1976 roku, zanim wszyscy (z wyjątkiem Lindsaya) złączyli siły, tworząc hard-rock/AOR zespoły L.A. Jets i 1994. Ale nawet w tym przekształconym stylu, utwory podzieliły ten sam ostateczny los.

Dziś trudno powiedzieć, czy Goodthunder w ogóle istniało. Jedynym członkiem zespołu z godnym odnotowania dorobkiem jest klawiszowiec Wayne Cook, który następnie grał zarówno ze Steppenwolfem, jak i soft-rockowym zespołem Player (twórcy przeboju z 1977 roku „Baby Come Back”). Biograficzne informacje o kwintecie są praktycznie nieistniejące, a bardzo niewiele egzemplarzyGoodthunder znajdują się na Discogschoć można znaleźć jeden zarozsądną cenę. (Kupiłem moje zafoliowane egzemplarz za pięć dolarów w sklepie z kolekcjonerskimi przedmiotami, ryzykując na podstawie efektownej okładki.)


Ale wśród nas jest kilka hardkorowych fanów Goodthunder. Wounded Bird Records ponownie wydało ten album na CD w 2009 roku,ku uciesze garstki komentatorów na Amazonie. A „P.O.W.” znalazł się na pięciopłytowym boksie wydanym w 2007 rokuForever Changing: The Golden Age of Elektra Records: 1963-1973możliwość dla kolekcjonerów na przypadkowe odkrycie zespołu. Bez względu na metodęczy to YouTube, pchli targ, czy piwniczna kolekcja płyt twojego hippie wujkaGoodthunder jest warta poszukiwań.

Podziel się tym artykułem email icon
Koszyk

Twój koszyk jest obecnie pusty.

Kontynuuj zakupy
Podobne płyty
Inni klienci kupili

Darmowa wysyłka dla członków Icon Darmowa wysyłka dla członków
Bezpieczne i pewne zakupy Icon Bezpieczne i pewne zakupy
Wysyłka międzynarodowa Icon Wysyłka międzynarodowa
Gwarancja jakości Icon Gwarancja jakości