Referral code for up to $80 off applied at checkout

Silvana Estrada, od leczenia złamanego serca do poetyckiej rewolucji

Debiutancka płyta tej meksykańskiej piosenkarki i autorki tekstów przywraca jej korzenie, pokazując, jak wyrosła z utraconej miłości.

W dniu January 21, 2022
Zdjęcie autorstwa Sol Talamantes

Kiedy Silvana Estrada zaczęła tworzyć piosenki na swoje debiutanckie album Marchita, które zostanie wydane 21 stycznia, miała na myśli dwie rzeczy: rozwijanie siły wokalnej i szlifowanie swojej wrażliwości. Jej głos jest w rzeczy samej jak cicha burza — wydaje surowy, szeptany rytm, który może w okamgnieniu stać się grzmiący. Na tle, starannie dobrane arpeggia z jej wenezuelskiego cuatros migoczą z sielską jasnością nocnego nieba.

Jak sugeruje słowo "marchita" (oznaczające "wytarty"), nowy album ujawnia również pewnego rodzaju transformację poprzez jej "poetycką rewolucję", uzdrawiające serce. "To rodzaj albumu po rozstaniu," ujawniła Estrada. "Ale chcę, żeby był leczniczy, ponieważ tworzenie tych piosenek było tak curativo (uzdrawiające), niemal jak medytacja. To był również bardzo samotny proces." Izolacja i, czasami, uzdrowienie z oburzenia to kilka przypadków, które napędzały największe kobiece śpiewaczki Ameryki Łacińskiej do legend; wystarczy spojrzeć na Chavelę Vargas czy Mercedes Sosę. 

Wychowana w Coatepec, Veracruz, przez podróżujących lutników, jej stan macierzysty jest dobrze znany ze swojego bogatego folkloru, plantacji kawy, reliktów Olmeków i kamieni szlachetnych, które formują się w górzystych regionach. A mimo że Estrada szukała inspiracji na zewnątrz — twierdzi, że czerpie wpływy od Violety Parra, liderki ruchu Nowej Piosenki Chilijskiej z lat 60., po Billie Holiday, a także Son de Madera, legendarną son jarocho z Xalapa — jej stopy pozostają mocno osadzone w jej własnej kulturze. 

Po pobycie w Nowym Jorku i wydaniu albumu z jazzowym gitarzystą Charlie Hunterem, Lo Sagrado (2017), Estrada udała się do stolicy Meksyku, gdzie przez ostatnie pięć lat rozwijała swój dźwięk. W wieku 24 lat, Veracruzana zostawiła swój ślad, ustanawiając się jako jedna z najbardziej ekscytujących piosenkarek i autorki tekstów w silnej społeczności muzycznej Meksyku, współpracując z takimi jak koleżanka folkowa jarocho Natalia Lafourcade i chilijska popowa piosenkarka Mon Laferte. Została również nazwana „jednym z największych młodych talentów i wokalistek Meksyku” przez KCRW. 

Rozmawiałam z meksykańską piosenkarką-autorką tekstów dla VMP o tym, jak się odnowiła i wyrosła z utraty miłości, doświadczeniu słuchania muzyki na winylach oraz o tym, jak zaczęła przyjmować swoje korzenie, aby napędzać swoją kreatywną agencję.

Zacznijmy od początku: czytałem, że twoi rodzice są lutnikami. Wyobrażam sobie, że zawsze otaczała cię muzyka od najmłodszych lat, czyż nie?

Tak, moi rodzice są również muzykami. Moja mama gra na klarnecie, a mój tata gra na kontrabasie. Grał w orkiestrze w Veracruz przez wiele lat. Potem chyba się zmęczyli i przeprowadzili się do Cremony we Włoszech, aby nauczyć się wytwarzać instrumenty. Cremona to miejsce, w którym urodził się [Antonio] Stradivari, a [Międzynarodowa Szkoła Wytwarzania Skrzypiec] jest naprawdę ważna dla nauki lutnictwa. Następnie w pewnym momencie wrócili [do Veracruz], chyba ponieważ chcieli mieć dzieci. Meksyk to naprawdę miłe miejsce na wychowanie dzieci, ponieważ mamy ten latynoamerykański zwyczaj chronienia dzieci. To nie jest [bezpieczne] jak w Europie — dzieci nie mogą same chodzić po ulicach — ale społecznie jest dla mnie bogatsze pod względem wspólnoty. Więc wrócili i założyli swoją własną pracownię w Veracruz, i zaczęli pracować. Tak, dorastałem otoczony instrumentami i muzykami. 

Zacząłem również grać na pianinie i skrzypcach w młodym wieku, i dorastałem w bardzo rygorystyczny sposób uczenia się. Mimo że [moi rodzice] pracowali dużo z muzykami klasycznymi, zawsze byłem połączony z bardziej zrelaksowanym rodzajem muzyki. Muzyka była również naszą sposobem na spędzanie czasu. Na końcu przyjęć, las comidas z la familia, zawsze wyciągaliśmy nasze jaranas lub gitary i zaczynaliśmy śpiewać piosenki. 

Kiedy zrozumiałaś, że chcesz poświęcić się muzyce jako profesji?

Nigdy tego nie wiedziałam aż do około 16. roku życia, ale zawsze śpiewałam i tworzyłam muzykę przez cały dzień. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo byłam w tym zaangażowana. W pewnym momencie pomyślałam: „Och, robię koncerty w mojej głowie” i, „Och, mogę opłacić mój czynsz muzyką, a teraz wydam album.” Wcześniej próbowałam llevarle la contra a mis papas (przeczyć woli moich rodziców). Mówili: "Tak, Silvana, ona będzie muzykiem!" A ja odpowiadałam: "Oczywiście, że nie." Kiedy byłam nastolatką, chciałam być siatkarką i byłam bardzo poważna na tym punkcie, więc uczęszczałam na zajęcia przez rok. Potem chciałam być psychologiem i kupiłam wszystkie te książki. Byłam tak młoda, że nie rozumiałam niczego, ale i tak je czytałam. Moi rodzice byli przerażeni. Mówili: "Dlaczego już nie śpiewasz?" Ale to trwało około dwóch do trzech lat, a ja w końcu zaczęłam tworzyć muzykę.

Urodziłaś się w Veracruz, zrealizowałaś część muzyki w Nowym Jorku, a teraz jesteś w Mexico City. Jak to doświadczenie migracji wzbogaciło twoją muzykę?

W Veracruz nauczyłam się bardzo dużo, bo spędziłam dwa lata studiując jazz na uniwersytecie, gdzie nauczyłam się wielu technik i teorii. Mimo że teraz nie stosuję tej teorii, pomogło mi to rozwinąć muzyczny język. Zebrałam tylko przyjemne doświadczenia z uniwersytetu, ponieważ uczęszczałam tylko na te zajęcia [które przyniosły korzyści mojej karierze] — byłam złym uczniem, bo chodziłam tylko na zajęcia, z których chciałam się uczyć. Wszystkie te informacje bardzo mi pomogły, szczególnie w zakresie improwizacji, tworzenia lub słuchania muzyki, oraz rozumienia dźwięków. 

Potem Nowy Jork był naprawdę fajny, bo wszystko kręciło się wokół jazzu, a ja zaczęłam grać swoją własną muzykę. Pamiętam, jak mój kolega Charlie Hunter powiedział mi: "Stary, co robisz? Nie musisz śpiewać po angielsku ani grać repertuaru Elli Fitzgerald. Masz tę piękną muzykę, nad którą musisz pracować, to jest twoja droga. Nie rozpraszaj się, dasz radę." To najważniejsza rzecz, którą nauczyłam się w Nowym Jorku — być świadomą swojej muzyki, że to jest to, co chcę robić i że to się uda. 

Tutaj w Mexico City nauczyłam się mocy piosenek i jak ważne są dla naszej kultury; mam na myśli, dla wszystkich kultur, ale szczególnie dla Meksyku. Jest pełne muzyków, śpiewaków i autorów tekstów przybywających z całej Ameryki Łacińskiej i Hiszpanii. To centrum latynoskiej piosenki. Kiedy tu przybyłam, poznałam niesamowitych ludzi. Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego w innych rodzajach muzyki. Jeśli masz dobrą piosenkę, ludzie ją poznają, także twoi koledzy i inni autorzy tekstów. Zapamiętają cię, bo szalejemy na punkcie piosenek, a my wydobywamy cię, ponieważ jesteśmy prawdziwą wspólnotą. Czujemy przez piosenki, ponieważ nie mamy zbyt wielu przestrzeni kulturalnych ani wsparcia. Muzyka jest miejscem, w którym każdy może poczuć, nauczyć się, jak czuć i nauczyć się mówić: "Hej, czuję to. Mam to na sercu." 

Niedawno wydałaś swój teledysk do "Te Guardo", który, jak przeczytałam, został nakręcony w Dominikanie. Co skłoniło cię do nakręcenia go w DR? I jaka była wizja, którą miałaś na myśli dla tego wideo? 

Filmowaliśmy w Dominikanie, ponieważ mój menedżer [Edwin Erazo] stamtąd pochodzi. On również współreżyserował wideo razem z Karlą Read, która pochodzi z Santo Domingo, Dominikana. Więc, w tamtym momencie, miało to sens, żeby pojechać tam i nakręcić film w Valle Nuevo, które jest tą piękną górą. 

Nie wiedziałam [że są góry], bo za każdym razem, gdy myślę o Dominikanie, playas, Samaná i Punta Cana przychodzą na myśl — letnie wibracje. Potem dotarliśmy do tej pięknej góry i było naprawdę zimno tam, gdzie filmowaliśmy. Zrobiliśmy ten campamento, i było naprawdę miło. Było 17 osób pracujących nad tym wideo, które będzie częścią większego projektu, krótkiego filmu. Album wideo! Spędziliśmy tam około miesiąca i nagraliśmy wideo do każdej piosenki na moim następnym albumie, Marchita

Jakie były główne cele, które miałaś na myśli, tworząc piosenki na swój debiutancki album?

Marchita to zbiór piosenek, które napisałam, gdy próbowałam się wyleczyć z naprawdę złego rozstania. Wszystkie te piosenki pochodzą z tej podróży, którą odbyłam, aby zrozumieć, co działo się w moim sercu i moich uczuciach. To album po rozstaniu, ale chcę, żeby był leczniczy, ponieważ tworzenie tych piosenek było tak curativo (uzdrawiające), niemal jak medytacja. 

To był również bardzo samotny proces. Kiedy zaczęłam śpiewać te piosenki, śpiewałam tylko moim głosem i małymi instrumentami, mi cuatro venezolano. Więc, kiedy dotarłam do studia, naprawdę chciałam zachować wrażliwość i moc muzyki. Chciałam cały czas bawić się tymi dwiema perspektywami: wrażliwym sposobem wyrażania mojego głosu i dzielenia się szczerą wiadomością, i siłą i mocą tego, jak śpiewam, używając minimalnych instrumentów, aby stworzyć tę intymność dla moich słuchaczy. Chodziło o znalezienie odpowiedniego miejsca do stworzenia tego świata. 

To również album koncepcyjny, ponieważ opowiada historię. Ważne było, aby wypełnić go przejściami z [jednej] piosenki do drugiej, a następnie częściami instrumentalnymi, ponieważ, oczywiście, byłam bardzo zaangażowana w instrumenty, szczególnie skrzypce. Uzyskałam ten ciemny rodzaj [sonicznego] uniwersum [ale] ważną częścią tego albumu jest światło. To jak nieustanne poszukiwanie światła. To jest to, co chciałam stworzyć.

Dorastałam, słuchając kaset i płyt CD, ponieważ urodziłam się w latach 80-tych, i zastanawiałam się, jak twoja ewolucja słuchania muzyki sięga. Jaki jest twój osobisty sposób słuchania nagranej muzyki? 

Faktycznie dorastałam, słuchając płyt CD i używając kaset video. Potem, gdy byłam nastolatką, słuchaliśmy Spotify, YouTube i Apple Music. Ale potem poznałam wszystkich tych przyjaciół tutaj w Ciudad de México, którzy naprawdę pasjonują się winylami. Nauczyłam się, jak cieszyć się doświadczeniem winyla. Teraz mam także winyle i to trochę uzależnienie. Ostatnim razem, gdy byłam w Nowym Jorku, spędziłam całe przedpołudnie, szukając winyli. Winyle to jak [doświadczenie], uczucie bycia w swoim domu, aby ich słuchać, w przeciwieństwie do AirPods. Musisz być w danym momencie, musisz zmieniać ze strony A na stronę B, więc musisz być zaangażowany. Jest to również w pewnym sensie bardzo medytacyjne i dźwięki są tak różne. Mam te albumy jazzowe i za każdym razem, gdy słucham winyla, mogę słyszeć perkusję, jakby była obok mnie. To coś, co naprawdę lubię, mieć możliwość zamknięcia oczy i poczuć się, jakbym była tam. Szczególnie, winyle Blue Note. Naprawdę cieszę się tym doświadczeniem. 

Przyciągnęła mnie twoja muzyka, gdy usłyszałam współpracę, którą przeprowadziłaś z Natalią Lafourcade, bardzo piękne wykonanie "La Llorona." A obie pochodzicie z Veracruz! Jak to się stało? 

Jesteśmy naprawdę dobrymi przyjaciółkami od około czterech lat. Jesteśmy z tej samej miejscowości, a mieszkałyśmy, jakby obok siebie, ale wtedy się nie znałyśmy. Kiedy wydałam moje pierwsze EP, Lo Sagrado, album, który nagrałam z Charlie Hunterem, napisała do mnie na Instagramie, mówiąc: "Uwielbiam to, powinnyśmy zjeść razem kolację," a ja pomyślałam: "O mój Boże, uwielbiam cię. Nie mogę uwierzyć, że to mówisz." Od tego czasu stałyśmy się naprawdę dobrymi przyjaciółkami. Spędziłyśmy Święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok razem. Potem zaczęłyśmy razem śpiewać, ponieważ obie szalejemy za śpiewaniem i śpiewałyśmy [razem] cały czas.

Dla kogoś, kto nigdy nie odwiedził Veracruz, co ważnego chciałabyś im przekazać o swoim rodzinnym mieście? Co jest dla Ciebie ważne, aby reprezentować miejsce, z którego pochodzisz?

Jestem z Coatepec. Uwielbiam wiele rzeczy tam, ale muzyka jest dla mnie naprawdę ważna. Mamy son jarocho wokół. W Coatepec, i w całym Veracruz organizujemy fandangos; to tradycyjna impreza, na której gramy muzykę. Wyciągamy nasze jaranas, a wszyscy po prostu śpiewają, tańczą, grają i piją dużo. Mamy zarówno góry, jak i plaże. Pochodzę z gór. Dorastałam otoczona ogromnymi rzekami i plantacjami kawy. Coś, co szczególnie lubię w moim rodzinnym mieście, to kawa, mamy znakomitą kawę. Ludzie z regionu górskiego nie są tak bliscy, jak ludzie z południa. To, co kocham w nas, to to, że jesteśmy spokojnymi i szanowanymi ludźmi, którzy zawsze piją kawę i jedzą pan dulce. Taki sposób życia nam odpowiada. To naprawdę miłe.

Podziel się tym artykułem email icon
Profile Picture of Max Bell
Max Bell

Max Bell jest pisarzem z Santa Monica w Kalifornii. Jego prace dziennikarskie pojawiły się w Los Angeles Times, The Ringer, SPIN i innych mediach. Jego fikcja została opublikowana w New Ohio Review i nominowana do nagrody Pushcart.

Koszyk

Twój koszyk jest obecnie pusty.

Kontynuuj przeglądanie
Podobne płyty
Inni klienci kupili

Darmowa wysyłka dla członków Icon Darmowa wysyłka dla członków
Bezpieczne i pewne zakupy Icon Bezpieczne i pewne zakupy
Wysyłka międzynarodowa Icon Wysyłka międzynarodowa
Gwarancja jakości Icon Gwarancja jakości