Przedostatnie lata 00. lat widziały, jak trajektorie Fleet Foxes i Animal Collective stawały się bardziej strome na ich odpowiednich wznoszących się zboczach. Podczas gdy ten drugi potrzebował dekady, aby w końcu w 2009 roku osiągnąć taki szczyt, kariera pierwszego była w tym roku wciąż w powijakach, a ich popularność zależała od uznania lokalnych mieszkańców Seattle dla samodzielnie wydanego EP z 2006 roku, co sprawiło, że Sub Pop w 2008 roku wydało ich drugie EP i debiutancki album. Różnica w sukcesie jest uderzająca i sprowadza się do stopni dostępności: Animal Collective rozpoczęli jako zespół skupiony na dronie i musique concrete, podczas gdy Fleet Foxes od samego początku mieli harmonijne dźwięki kominkowe, wyraźne akustyczne gitary oraz każdy inny motyw z listy zakupów pieśniarza ludowego.
W 2008 roku album Fleet Foxes zatytułowany „Fleet Foxes” dał nowy, poruszający repertuar pokoleniu grup acapella z liceum i college'u; wyniki na YouTube dla „'White Winter Hymnal' Acapella Cover” są tak nieskończone jak toczące się wzgórza i rwące wody charakterystyczne dla liryki Robina Pecknolda. Merriweather Post Pavilion Animal Collective z 2009 roku zmniejszyło obecność technik eksperymentalnych na rzecz bardziej popowego, tanecznego brzmienia—pękniejszego dołu, wylewnych harmonii, refrenów z błyszczącymi, zapadającymi w pamięć hookami—co wyjaśnia, dlaczego „My Girls” ma swoje własne udziały kapryśnych coverów acapella na YouTube.
Choć HipsterRunoff.com było aktywne jeszcze na początku lat 2010 (zanim domena została sprzedana za 21 100 dolarów w 2015 roku), twórca bloga Carlos „Carles” Perez pomógł zdefiniować leksykon kultury indie rocka. Razem z „chillwave” ukuł „mindie”: mainstream indie—dokładny termin do odróżnienia Fleet Foxes i Animal Collective. Kiedy obie zespoły zagrały na Merriweather Post Pavilion—amfiteatrze Columbii, Maryland, od którego AnCo wzięło nazwę dla tego albumu—w zeszłą sobotę, było to oczywiste nawiązanie do początku ich mindie-domu prawie dekadę temu. Animal Collective zagrało tam jako główna gwiazda dwa razy od 2009 roku, pierwszy raz podczas trasy koncertowej w 2011 roku wspierającej album o nazwie miejsca, a potem rok później wspierając ich kolejną płytę Centipede Hz.
Wbrew ich niezmiennej etosie tworzenia każdego albumu tak, aby brzmiał zupełnie inaczej od poprzedniego, w tym roku wypuścili album, który brzmi dokładnie tak, jak ich materiał sprzed MPP; jakby pędzili 88 mph prosto do przeszłości. W duecie złożonym z członków Panda Bear i Geologist nagrali Meeting of the Waters—pół godziny muzyki folk zmieszanej z dźwiękami tła, autentyczne jak Feels lub Here Comes The Indian—w amazońskim lesie deszczowym, udokumentowane w telewizyjnej serii Viceland Earthworks.
Nie zagrali żadnych piosenek z Meeting of the Waters, ale też nie zagrali prawie nic z Painting With, więc wszystko wyszło OK. Zwykle drastycznie przearanżowują i modyfikują starsze utwory, aby dopasować je do swojego występu na żywo, który w tym przypadku był o wysokim tempie i czterodzielnym rytmie. Przyspieszyli „Taste” z MPP, aby przejść do bardziej tanecznej wersji „Sweet Road” z Sung Tongs (na albumie trwa zaledwie minutę, ale przedłużyli ją w pełną jam session), do bardziej tanecznej wersji „Bees” z Feels (perkusista Jeremy Hyman elokwentnie zapewnił ciasne tempo dla utworu, który pierwotnie nie miał konkretnego rytmu).
Nie zmienili wiele w „Summertime Clothes”, także z MPP i zamykającym setlistę, z wyjątkiem momentu przerwy przed przejściem do trzeciej zwrotki, kiedy zeszli w niszę manipulacji dźwiękiem i improwizacji—„Ci goście są dziwni” powiedział ktoś po mojej prawej—zanim wznowili utwór. Avey Tare śpiewał o tym, jak jego łóżko jest basenem, a ściany się palą; jego surrealistyczne wizualizacje łącznie funkcjonują jako akcentuacje tego, jak nie może spać, bo po prostu chce zadzwonić do dziewczyny i zapytać, czy chce pójść na spacer. Za dziwacznością „Summertime Clothes” i innych utworów Animal Collective stoją pierwotne, uniwersalne tematy.
Co również dotyczy Fleet Foxes, chociaż zamiast dziwacznych wizualizacji, Pecknold często osadza swoje tematy w malarskich tekstach, które pokazują jego szacunek dla abstrakcjonistów takich jak Philip Guston, Helen Frankenthaler i Yayoi Kusama—sam przyznał, że bardziej pastoralne, fantastyczne piosenki Fleet Foxes to „czysta RPG fantazja.” W jego obrazowych frazach przejawiają się motywy miłości, samotności i, na albumie z 2017 roku Crack-Up, wyraźnie polityczne motywy: „Cassius” opisuje zabójstwo przez policję Philando Castile'a i Altona Sterlinga, „If You Need To, Keep Time On Me” i tytułowy utwór to alegorie obecnego nepotystyczno/faszystowskiego reżimu w kraju. Wszystkie trzy utwory były częścią sobotniej setlisty.
Fleet Foxes otworzyło swój występ zespołem trąbek powoli układających harmonie, niejawnie wzywając resztę zespołu na scenę kilka minut później: prawie 20 000 osób nie mogło oprzeć się tej dźwiękowej manifestacji spokoju. Energia zauważalnie kołysała się między duszokrzepiącymi falami euforii w „Grown Ocean” a zawrotną ciszą w długie rozciągnięcia w „The Shrine/An Argument” (którego dysonansowy saksofon w stylu Ornette przypominał „dziwny” set Animal Collective), ale pragnienie tańczenia do tych kolesi byłoby wątpliwym przedsięwzięciem - przynajmniej wyglądało to trochę niezręcznie, kiedy osoba obok mnie próbowała tańczyć w ich rytm.
Wizualizacje czerwieni i pomarańczy przenikające się nawzajem, a także przewijające się szczyty gór, były wyświetlane za Fleet Foxes (w porównaniu do animowanych sekwencji kwadratów Animal Collective szybko przesuwających się w roju jakby jakiś robak zanieczyszczony odpadami nuklearnymi), chociaż ich obecność na scenie składała się z rzędu praktycznie nieruchomych ciał. Nie było wiele do oglądania, wzmocnione przez trzech facetów wstających ze swoich miejsc kilka rzędów wyżej i zasłaniających widok (gorąca opinia: fair-mało ruchu iść na całość, aby kupić miejsce i nawet go nie używać, blokując tych, którzy czerpią korzyści ze swojego zakupu i faktycznie siedzą).
Więc „oglądanie” Fleet Foxes naprawdę polegało na zamknięciu oczu i odbieraniu ich muzyki w ten sposób, lub dołączeniu do dziwnej mieszanki długowłosych facetów w barwnych krawatach i napakowanych gości w tank topach razem krzyczących przy „White Winter Hymnal.” Być może Fleet Foxes dotrzymuje kroku mniejszości faciów, którzy wolą katharsis przez wrażliwy folk i oszczędną obecność sceniczną niż Electric Daisy. (Być może Electric Daisy nie jest już ważnym archetypem millennialnego katharsis z muzyki na żywo.)
Fleet Foxes i Animal Collective są już kilka lat poza okresem dojrzewania indie rocka, a ich wspólny koncert był #powrotem do tego etapu kariery. Wcześnie w secie, poświęcając chwilę na zwrócenie się do publiczności i wieczoru, Pecknold nazwał Animal Collective „legendarnym,” co mówi o poziomie, który osiągnęły oba zespoły. Ich mindie-dom nie oznacza już tylko popularności, lecz teraz symbolizuje dziedzictwo.
Eli Zeger pisał dla Noisey, Van Magazine, Real Life, Hyperallergic, DownBeat i innych. Uwielbia swoją gitarę i kota!
Wyjątkowe 15% zniżki dla nauczycieli, studentów, członków wojska, profesjonalistów zdrowia oraz ratowników - Zweryfikuj się!